„Naukę angielskiego metodą English Inside (dawna nazwa IcontactEnglish, przy. K.W.) rozpocząłem u Krzyśka Wirpszy w kwietniu 2016. Mój ówczesny poziom angielskiego był taki, że mało co rozumiałem z języka mówionego (było dla mnie za szybko, aby mój umysł mógł to przetłumaczyć) i było mi bardzo trudno formułować własne wypowiedzi, zacinałem się, nie umiałem znaleźć słów, etc.

 

Mimo, że parę lat uczyłem się angielskiego,  miałem jakieś bloki zarówno w mówieniu jaki i rozumieniu. Metoda  zadziałała na mnie tak, że po 6 miesiącach cotygodniowych spotkań, we wrześniu 2016, byłem w stanie pojechać na 10-dniowe anglojęzyczne warsztaty. Byłem w stanie zrozumieć co mówił prowadzący,

a także swobodnie rozmawiać z ich uczestnikami z wielu krajów świata. Dodatkowo, nie musiałem mozolnie wszystkiego tłumaczyć sobie na polski, ale rozumiałem i myślałem po angielsku.

 

Metoda English Inside jest o tyle znakomita, że ośmiela do mówienia.

Krzysiek potrafi wytworzyć taką atmosferę, że człowiek zapala się aby mówić jak najwięcej, a to jest chyba najważniejsze, aby przełamać swoje blokady.

 

Jednocześnie mówi się o sprawach bardzo ważnych, emocjonalnych i osobistych, co powoduje, że raz użyte nowe słówko, w jakiś sposób łączy się z tą emocjonalnością i  "samo" zapamiętuje.

 

Nierzadko miałem przypadki, że słówko dwa-trzy razy użyte przez Krzyśka na zajęciach już na zawsze wchodziło do mojego normalnego słownika. To powoduje, że z lekcji na lekcję mój słownik staje się coraz bogatszy, dodatkowo "jakimś dziwnym sposobem" stare, zapomniane słówka, których człowiek uczył się np. 10 lat wcześniej wypływają na powierzchnię i nagle uzyskuję do nich dostęp.

 

To co najważniejsze, to że zdobywa się  tę pewność, że "umiem rozmawiać po angielsku i zawsze sobie poradzę". Miałem tego przykład, gdy w przerwie seminarium prowadzonego po angielsku znalazłem się sam na sam z wykładowcą i miałem dosyć skomplikowane pytanie psychologiczne, a tłumacz prowadzący tą konferencję gdzieś zanikł. Było do wyboru "przemilczeć" lub odważyć się mówić. Dzięki lekcjom z Krzyśkiem wiedziałem, że "zawsze jakoś wybrnę". Odważyłem się zadać pytanie i zaowocowało to ciekawą 10-minutową rozmową, gdzie ja rozumiałem, a także byłem rozumiany. Zaowocowało to też zaproszeniem na kolację, by kontynuować temat.

 

Pamiętam podobną sytuacje dwa lata wcześniej, gdy niestety musiałem zrezygnować ze znajomości z interesującym człowiekiem właśnie przez niemożność porozumienia się.

 

Zanim poznałem metodę Krzyśka, próbowałem nauczyć się angielskiego zarówno na różnych kursach, czy

w sposób szkolny, lub ucząc się na pamięć słówek i zdań. Niestety te metody nie zdały egzaminu, a poza tym były okropnie nudne.

 

Zajęcia u Krzyśka, oprócz tego, że "angielski sam się uczy", są również pasjonujące pod względem intelektualnym, emocjonalnym i duchowym, wiele osobistych tematów wyjaśnia się, często pojawiają się nowe pomysły, ciekawe rozwiązania lub nawet plany na przyszłość. Umysł jest w bardzo kreatywnym stanie podczas tych dwóch godzin i to często owocuje też rozwiązaniami w innych dziedzinach. Ale podstawą jest, że "nauczysz się gadać po angielsku i będziesz gadał jak z nut, bez strachu, że się zatniesz, czy nie podołasz".

 

Podsumowując: to nie są żmudne lekcje, zero wkuwania i nudy. Wszystko pozostaje żywe, pełne pasji i otwartego umysłu. Doskonała zabawa, a często przy okazji pojawiają się kreatywne rozwiązania w innych dziedzinach naszego życia, czy też "olśnienia" w sprawie planów na przyszłość.

 

Polecam tę metodę wszystkim, którzy po prostu chcą swobodnie porozumiewać się po angielsku.”